Następny dzień.
Popołudnie.
Ren i Erik White weszli do swojego rodzinnego domu, nie zaszczycając spojrzeniem swojego ojca. Ominęli go jakby go nie dostrzegli. Matthew trzymając drzwi szeroko otwarte, zaprosił gestem dłoni by dwie kobiety weszły do środka. Amy i Caroline. Kiwając uprzejmie głowami postawiły krok w głąb domu. Chwilę potem zaczęły się snuć za braćmi jak cienie. Wszyscy spotkali się w salonie, gdzie Clarissa przyniosła herbatę i ciasteczka. Nikt się nie odzywał dopóki każde z nich nie usiadło. Matthew przesunął po stole białą kartkę z imieniem Bianki.
Przełykając ślinę wzięła ją do ręki i powoli otworzyła. Ukazały jej się pochyłe zdania, napisane starannym pismem.
Spojrzała na Matthewa pytająco.
- Nikt z nas tego nie czytał.
To jej wystarczyło.
Drżącym głosem zaczęła czytać na głos to co głosił list. Nie miała żadnych tajemnic przed Alexem, a co bardziej przed jego rodziną:
" Droga Bianko.
Pewnie mnie nie znasz, ale wiedz, że ja znam ciebie. Obserwowałem cię odkąd zniknęłaś mi z oczu. Może cię to przeraża, ale to prawda. Na każdym kroku ktoś cię obserwował. Musiałem cię mieć pod kontrolą. Niestety, kiedy zabrali cię do domu dziecka, już nie było tak łatwo. Ale ułatwiłaś mi to ty i Matthew.
Ten staruch dobrze mnie zna i pewnie domyśla kim jestem. Wracając. Kiedy przyjechałaś to Gerahomy, wszystko stało się łatwiejsze. Stałaś się dobrym celem. Miałem dużo okazji by cię zabić. Bo o to właśnie zawsze chodziło. Nie to, że byłem zazdrosny o to jak dużo uwagi poświęcała ci Estera, chociaż byłem, bo wiedz, że kochałem ją nad życie, była jedyną kobietą, która się dla mnie liczyła.
Ale był ważniejszy powód do zabójstwa ciebie. Nigdy nie chciałem mieć dziecka. Pokrzyżowałaś mi plany, Bianko. Nawet zatrudniłem twoją przyjaciółkę, ale nie spisała się za dobrze. Ale bądź pewna, że w najbliższym czasie ty i wszyscy ci najbliżsi będą cierpieć, a to tylko przez ciebie. Niedługo się spotkamy.
Twój ojciec."
Bianka długo jeszcze wpatrywała się w kartkę. Drżały nie tylko jej ręce, a całe ciało.
"Niedługo się spotkamy" - brzmiało to jak zwiastun śmierci i pewnie tak było.
Dziewczyna zgięła kartkę na pół i schowała pośpiesznie do kieszeni spodni. Nie miała odwagi spojrzeń do góry i spotkać się ze wzrokiem Matthewa ani Clarissy.
W głowię się jej nie mieściło, że własny ojciec chce ją zabić i to z jakiego powodu ?!
Ma zamiar ją zabić dlatego, że żona nie zwracała na niego uwagi. To dopiero powód !
Odchrząknęła i wzięła łyk herbaty, a gorąca ciecz rozlała się jej po gardle. Poczuła lekkie szturchnięcie i odwróciła się do Amy, która patrzyła się na nią troskliwym wzrokiem.
- Wszystko w porządku? - spytała przyjaciółka.
- Taa, wszystko jest w porządku - odpowiedziała Bianka ostrym głosem, a po plecach Amelie przeszedł dreszcz - Oprócz tego, że mój ojciec psychol, chce mnie zabić. I ten list ani trochę nie wygląda jak ostrzeżenie. Jego zamiary są pewne !
Nikt jeszcze nie widział Bianki tak rozgniewanej. Być może wydawała się z pozoru sierotką Marysią*, ale w środku była najprawdziwszym wulkanem, który właśnie wybuchł.
- Nic nie jest w porządku - krzyknęła ponownie rudowłosa.
Alex nie mogąc już słuchać jej krzyków, przyciągnął ją do siebie w mocnym uścisku. Chwilę potem słychać było szloch Bianki. Wszyscy wiedzieli, że boi się tego co nadejdzie.
~~*~~
Ten sam dzień i ten sam czas.
Gdzieś na obrzeżach Gerahomy.
Blondyn wszedł do obskurnego klubu, gdzie miał się spotkać ze swoim szefem. W powietrzu unosił się smród alkoholu i potu. Mimo, że było południe, impreza na której był trwała w najlepsze. Zaczął rozglądać się za powodem dla którego tu przyszedł. Znalazł go nad wyraz szybko, lecz dostanie się do niego był trudne. Dwójka wielkich mężczyzn zastąpiła mu drogę, posyłając mu ostre spojrzenia.
Chłopak warknął, ukazując białe kły. Zirytowani ochroniarze, spojrzeli na szefa. On kiwnął głową dając znak by wpuścili blondyna. Przechodząc koło ochroniarzy, chłopak szturchnął jednego w ramię.
Chwilę potem siedział na skórzanej kanapie koło dobrze zbudowanego mężczyzny.
- Mam nadzieję, że wypełniłeś zadanie tak jak cię prosiłem. - odezwał się gruby głos.
Chłopak kiwnął głową.
- Dobrze. W nagrodę puszczę się wolno, Christopherze.
Koło nich zabrzmiał melodyjny śmiech. Na ustach Christophera pojawił się grymas i odwrócił się do dziewczyny.
- To co on dostał jest niczym w porównaniu do tego co zrobię ja. -odezwała się blondynka.
Christopher obrzucił karcącym wzrokiem jest długie nogi i wyeksponowany biust. Mężczyzna siedzący koło nich nachylił się do przodu. Kruczoczarne włosy okalały jego owalną twarz,a zielone oczy wpatrywały się z wyraźną irytacją w dziewczynę.
- Jeżeli znów nie wywiążesz się z powierzonego ci zadania, będę zmuszony cię zabić. - groza w jego głosie przyprawiła ją o gęsią skórkę - Masz ostatnią szansę, Rebbeco.
* Nie chciałam nikogo urazić z tą "sierotką Marysią" :)
Od Autorki:Hej :) No i jest następny rozdział, trochę krótki ale jest. Kochani, zbliżamy się do końca opowiadania, tak więc zapraszam do komentowania,czytania i oceniania moich innych opowiadań. Taki niusss : W wakacje zabieram się za pisanie następnego opowiadania fantasy/romance. Tym razem ze smokami XDPozdrawiam :*
SMOKAMI?!?! Już nie mogę się doczekać! Kocham te fantastyczne zwierzątka (jeśli zwierzątkami można je nazwać). Mghm... a co do rozdziału: każdy kolejny zaskakuje mnie coraz bardziej. Ojciec chce zabić własną córkę, interesujące... Tylko szkoda, że taki krótki. Chcemy więcej :{ Czekam na następny. www.more-than-hope-fanfiction.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSaphira