„Trzeba wielu lat by znależć przyjaciela,wystarczy
chwila by go stracić”
~~*~~
Pochmurny dzień nie najlepiej wpływał na humor. Krople
deszczu odbijały się o szybę, chłód bijący od niej przyprawiał o gęsią skórkę.
Ale cóż poradzić, słońce w Gerahomie było rzadkością.
Niedaleko okna stała drobna dziewczyna ,która trzymając
kubek herbaty, przypatrywała się kroplą wody spadających po szklanej szybie.
Jej twarz była ozdobiona piegami ,zielone oczy utkwione były
w szybie ,pełne usta uformowane zostały w cienką linię, rude włosy spływały
wzdłuż pleców aż do bioder.
Na sobie miała czarne dżinsy ,podkreślające jej
szczupłą talie oraz gruby ,luźny, jasny
sweter.
Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na okno i wróciła do
stolika stojącego nieopodal. Odstawiła kubek z do końca niewypitą herbatą i
zajęła się oglądaniem starych zdjęć jej dziadka ,które znalazła w pudłach w
piwnicy.
Fotografie przedstawiały dwójkę radosnych ludzi którzy przytuleni ze sobą
robili dziwne miny .Bianka rozpoznała w
nich swojego dziadka i matkę. Samotna łza spłynęła jej po policzku na
wspomnienie jej zmarłej matki. Mimo że upłynęło tak wiele lat dziewczyna
tęskniła za swoją mamą. Pamiętała jak zabierała ją do swojego mini ogrodu za domem i uczyła ją jak się sadzi kwiaty. Mówiła
że to właśnie one nadają sens i piękno światu.
Jej dziadek znany jako Wielki Johny, był najbardziej
pozytywną i pełną energii osobą jaką kiedykolwiek spotkała. Uczył ją gry na
gitarze, jazdy konnej albo gry w szachy.
Był wyśmienitym kucharzem przez co to on zawsze gotował obiady. Wszyscy w Gerahomie
go uwielbiali. Niestety zmarł na zawał serca.
Rudowłosa wstała z krzesła, zabrała wszystkie zdjęcia nie
chcąc rozryczeć się jak małe dziecko i schowała je do starej szuflady.
Odstawiła kubek do zlewu i wyjrzała za okno. Już nie padało.
Mogła wyjść na zewnątrz.
Ubrała swój czarny płaszcz, ulubione botki a na szyi
obwiesiła kremowy komin.
Chciała jak najszybciej uciec od wspomnień.
Ulice miasta były pełne . Ludzie, którzy koło niej
przechodzili uśmiechali się do niej życzliwie lub pokazywali palcami. Dało się
słyszeć komentarze „ Jakaś nowa”, „Nigdy jej jeszcze tutaj nie widziałam” a oczy
chłopaków pożerały ją. Dziewczyna włożyła słuchawki do uszu wsłuchując się w Skinny Love – Birdly.
Come on, skinny love what happened here
Suckle on the hope in lite brassiere
My, my, my, my, my, my, my, my
Sullen load is full, so slow on the split
Tłumaczenie:
Zbliż się skrawku miłości, co tu się stało?
Karmimy nadzieję w małym pojemniku.
Moja, moja, moja, moja, moja, moja, moja, moja.
Ponury bagaż jest pełen, więc zwolnij trochę.
Jej spojrzenie powiodło do góry ,na małe lampki świecące w
różnych kolorach .Bo niedługo przecież święta, a śnieg nadal nie zasypał
miasta.
Bianka zatrzymała się przed małą kawiarnią. W lokalu
zabrzmiał dzwonek otwieranych drzwi, a do niej weszła rudowłosa.
W środku znajdowało się kilka ludzi. Starsi męzczyżni
czekający na swoją kawę, dzieci uciekające od swoich rodziców , młode
małżeństwo trzymające się za ręce oraz kelnerki w podeszłym wieku. Słychać było
nuty starych piosenek przy których ludzie kołysali biodrami
Jasno Beżowy kolor ścian nadawał lokalowi wyrazistość i
przytulność. Powywieszane zostały różne fotografie ,wycinki z gazet i plakaty. To
drewnianych stolików, przysunięte zostały czarne krzesła. W rogu ustawiono
regał z książkami.
Bianka uśmiechnęła się ponieważ uwielbiała czytać.
Ruszyła pewnym krokiem przed siebie i zamówiła Cappuccino
,które podała jej dziewczyna w fioletowych włosach o imieniu Amy (jak głosiła
tabliczka na jej koszulce).Rudowłosa uśmiechnęła się do niej promiennie
,dziękując. Różowowłosa chwilę się jej przypatrywała ,po czym wyciągnęła w jej
stronę chudą ręke.
-Witaj, jestem Amy. Wnioskuję że jesteś nowa ,ponieważ nigdy
cię tu nie widziałam.
Bianka trochę zmieszana uścisnęła ręke dziewczyny.
-Cześć ,tak jestem tu nowa ,niedawno się wprowadziłam. A tak
w ogóle jestem Bianka ,ale możesz mi mówić Ruda.
-To super- dziewczyna klasnęła w dłonie-Już tak dawno nie
rozmawiałam z nikim nowym .No to mów, skąd przyjechałaś i dlaczego do tego
zadupia?
-Emm…Przyjechałam z Cambridge dlatego że wole spokój i cisze.Mieszkam
teraz w domu mojego dziadka Johna.
-Tego Johna? Wielkiego Johna? – Amy zrobiła wielkie oczy.
-Tak no bo...- niedokończyła ponieważ zauważyła że
dziewczyna w ogóle jej nie słucha – Amyy…
Bianka powędrowała za wzrokiem i patrzyła jak do lokalu
wchodzą młodzi ludzie śmiejąc się, przepychając. Trójka mężczyzn zasiadła
nieopodal. Dwóch blondynów i jeden brunet .Dopiero potem zauważyła że na jednym
z nich jest uwieszona blond dziewczyna. Ruda poczuła że musi być w gotowości
,jej wilk wyrywał się do walki. Próbowała go pohamować ,biorąc łyk swojego
Cappuccino .Jedno było pewne: byli zmiennokształtnymi. Wyczuła to.
-Kto to?-zapytała Bianka powracając wzrokiem do Amy.
-To
Ren,Erik i Alex White. Bracia. Radzę ci się trzymać od nich z daleka.
-Dlaczego ? – wzięła następny łyk.
-Ponieważ oni tu żądzą. Są całkiem spoko ,ale wiesz ty ich
nie znasz.- uśmiechnęła się Amy. – O
idzie Święta Rebecca.- wywróciła oczami.
Ruda odwróciła się i zauważyła że w ich stronę kieruję się
blondynka ,wcześniej przyczepiona jak pijawka do biednego chłopaka .Stanęła przed
barem z wysoko uniesioną głową.
-Poproszę dwa razy Mocha i dwa razy Espresso. Tylko migiem–
uśmiechnęła się sztucznie do Amy i zakładając ręce na piersi ,odwróciła do Bianki.
-O widzę tutaj nową twarz.- uśmiechnęła się kpiąco - Dam ci
radę nie wchodz mi w drogę. Bo pożałujesz – jej oczy zabłysnęły wilczym
blaskiem „Czyli już wie że jestem taka ja ona ” -I trzymaj się od nas z daleka,
pokrako-zarzuciła włosami i odeszła. ”Nawet mnie nie zna o już ocenia, mądrala
się znalazła” .Bianka wysłała w jej stronę środkowego palca co rozśmieszyło towarzyszów
Rebecci , którzy obserwowali całą zaistniałą scenę. Jeden z nich wpatrywał się
w Biankę, lecz kiedy zauważył że i ona mu się przypatruję uśmiechną się
ukazując idealnie białe zęby. Ruda szybko odwróciła wzrok, czując jak jej
policzki przybierają koloru czerwieni . Amy patrzyła się na nią z kpiącym uśmieszkiem.
-No co ?- zapytała Bianka
-Spodobałaś się Alexowi ,ale uważaj na Świętą Rebecce. On
jest jej.Ona umie człowieka zniszczyć.
„Ale ja nie jestem człowiekiem” – pomyślała Ruda.
-No dobra ja się biorę za te kawy a ty idz sobie usiądź –
uśmiechnęła się Amy – Aha i witam w Gerahomie. –po tych słowach odwróciła się i
wyszła na zaplecze zostawiając Biankę samą.
No hej :) Jak widzicie jest pierwszy rozdział . Wczoraj męczyłam się nad nim musiałam szukać obrazków. ^^ Rozdział dedykuje mojej koleżance Ismenie,która wczoraj prawie nie przewróciła monitoru ^^
A więc KOMENTUJCIE :) I do następnego.
Super !!! Po prostu masz talent. Ismena naprawdę prawie przewróciła monitor ?
OdpowiedzUsuńTo znaczy tak pisała.
Usuń