piątek, 10 października 2014

Epilog


   7 lat później.
   Obudziło ją łaskotanie w okolicach łopatek i próbowała odgonić natręta, który nie dawał jej spokoju. Nastał ranek, a z nim piękne i lśniące promienie słoneczne, które jak na złość postanowiły przebić się przez zasłony. Dziewczyna jęknęła i próbowała jeszcze na chwilę zasnąć, ale natręt nie miał zamiaru dać jej spokoju. Po pewnym czasie Bianka zrozumiała, że to nie były łaskotki, a delikatne pocałunku na skórze. Uśmiechnęła się i otworzyła oczy. Ich sypialnia nie różniła się niczym. Czerwone ściany, czarne meble i ich wielkie i wygodne łóżko. Rudowłosa odwróciła się i spojrzała w świecące oczy Alexa. Chłopak, a dokładniej mężczyzna pogłaskał ją po policzku i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. 
   - Uwielbiam się tak budzić - mruknęła Bianka.
   - A ja uwielbiam całować cię z samego rana - odpowiedział Alex. 
   Zaczął ją gwałtownie całować, lecz nie potrwało to długo, ponieważ cichy tupot stóp rozniósł się po sypialni. Małe ciałko rzuciło się na szyję swojego taty i zapiszczało głośno.
   - Tatusiu, nie rób krzywdy mamusi! 
   Dwójka rodziców roześmiała się i odsunęła od siebie, wpuszczając na środek malutkiego synka.
   Główkę rudych włosów odziedziczył po matce, a błękitne oczy po ojcu. Chłopczyk usadowił się i otworzył dłoń, w której trzymał zielony klocek. Mały Leo uwielbiał bawić się klockami z samego rana. Naburmuszył się i fuknął :
   - Ten klocek do niczego nie pasuję!
   Bianka i Alex spojrzeli na siebie i w tym samym czasie posłali sobie uśmiechy. 
   Alex wziął Leo na ręce i wstał z łóżka. 
   - No to trzeba coś zrobić, co nie żono?
   Mężczyzna nie mógł się powstrzymać od nazywania Bianki swoją żoną. Minęło 6 lat odkąd wzięli ślub i nigdy mu się to nie nudziło. 
   - No dalej, stajemy z łóżka. Nie ma wylegiwania kiedy syn ma poważny problem. 
   Leo zachichotał i zawołał:
   - Tak mamusi, choć mi pomóc!
   Bianka uśmiechnęła się na widok tych pięknych dołeczków zdobiących twarz syna. Ziewnęła.
   - Już za chwileczkę. Idźcie ja zaraz do was dołączę. 
   Ojciec i syn wyszli z sypialni zostawiając Biankę samą. Co prawda kobieta nie wiedziała, że to wszystko się tak potoczy, ale dziękowała Bogu, że dał jej tak wspaniałą rodzinę.


   Życie jak życie toczyło się dalej. Chociaż trochę to potrwało zanim Bianka wróciła do siebie i odbudowała związek ze swoim partnerem. Ale tak naprawdę, wszystko dobrze się skończyło. 


Witam. Tak więc to już koniec Przetrwania :( Dokładnie 15 listopada 2013 roku założyłam tego bloga. Cieszę się, że tylu ludzi mnie doceniło i było ze mną przez ten czas. Te opowiadanie dedykuję wam wszystkim! Pozdrawiam i do zobaczenia na moich innych blogach. Paaa :*

niedziela, 5 października 2014

24. Część II

   Wieczór był chłodny i wietrzny. Bianka omijając drzewa, przeklinała się za to, że nie wzięła ze sobą czapki lub szalika. Westchnięcie ulgi wyrwało się jej z ust, kiedy zauważyła, że powili zbliża się do wyznaczonego miejsca. Nie miała zielonego pojęcia o co może chodzić Alexowi, ale jeżeli chciał z nią porozmawiać, to jako jego partnerka, powinna go posłuchać. Wdrapała się na wzgórze, gdzie została zbudowana tama i uklękła na mokrej trawie, by odzyskać oddech. Nie wyczuła w pobliżu Alexa, przez co była pewna, że przyszła za szybko. 
   Gdzie jesteś?
Żadnej odpowiedzi. Cisza.
   Gdzie jesteś?!
Nic.
   Bianka westchnęła sfrustrowana. Nie chciała na niego czekać w takim zimnie. Dlaczego chciał się spotkać z nią tu, a nie gdzieś indziej, gdzieś gdzie było cieplej. Niespodziewanie zauważyła kontem oka, szybki ruch za drzewami. Wstała i rozglądnęła się.
   - Alex! - krzyknęła - To ty?!
   Nie było żadnej odpowiedzi, tak jak poprzednio.
A ruch się nie powtórzył. Nagle cichy szum przeciął powietrze, a ramię Bianki zaczęło palić bólem. 
   Krzyknęła i padła na trawę. Spojrzała na lewe ramię, kurtka była przedziurawiona, a z rany ciekła czerwona krew. Syknęła kiedy ból narastał. Wtem usłyszała kroki i po chwili mogła zobaczyć wysokie obcasy tuż obok jej głowy. Znała je aż za dobrze. Rebbeca.
   - No, no - zaśmiała się blondynka - Nigdy nie myślałam, że padniesz u moich stóp.
   - Nie pochlebiaj sobie - warknęła Bianka podnosząc wzrok na Becce. Dziewczyna w blasku księżyca uśmiechała się do niej jędzowato, ubrana w czarny płaszcz. 
   Mocny policzek na nowo powalił rudowłosą na ziemię. 
   - Grzeczniej - mruknęła Rebbeca.
   - Zostaw ją. - powiedział szorstki głos - Ja chciałbym mieć przyjemność ją zabić. 
   Cichy śmiech i Becca odsunęła się. 
   Za nią stał postawny mężczyzna, powoli siwiejący i uśmiechał się na widok krwawiącej Bianki.
   Ukucnął przed nią i pociągnął jej twarz w górę, tak by na niego spojrzała.
   - Miło cię wreszcie poznać, sam na sam.
   Jego oczy były tak bardzo podobne do jej. Ten sam kolor, ten sam kształt.
   - Kim jesteś? - wymsknęło jej się.
   Mężczyzna zaśmiał się i odsunął się od niej.
   - Nie poznajesz mnie? - spytał niewinnie - A tak, nie poznajesz mnie. Jestem twoim ojcem, Bianko.
   Szok na te słowa był namacalny. Dziewczyna o mało nie udusiła się z powodu wstrzymującego oddechu. Satysfakcja na twarzy mężczyzny kiedy zobaczył jej minę, była najgorsza.
   - Długo czekałem na tą chwilę. Zawsze byłaś z kimś. 
   - A-ale ja się tu miałam spotkać z Alexem i ...
   Śmiech Rebbeci przerwał jej wypowiedz. 
   - Czy wiesz jak łatwo ukraść czyjąś komórkę ?
   Było jasne, że to właśnie Becca przyprowadziła ją wprost w pułapkę. 
Bianka znalazła w sobie siłę i powoli usiadła, dalej trzymając się za ramię. Spojrzała wrogo na swojego ojca.
   - Czego ode mnie chcecie?
   Uśmiech rozkwitł na jego twarzy.
   - Och, niczego nie potrzebujemy. Przyszliśmy cię tylko unicestwić.
   Mrożąca krew w żyłach wypowiedź, wstrząsnęła ciałem Bianki. 
   - Nie uda wam się. Oni mnie znajdą - wyznała, chociaż nie była tego taka pewna.
   Uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył na twarzy mężczyzny. 
   - Nikt cię nie usłyszy. Sprawiłem, że cały teren tamy wodnej został odcięty od twoich zdolności.       Nawet nie dasz rady skontaktować się ze swoim partnerem.
  Nagle za nią pojawił się Christopher i zacisnął swoje dłonie na jej ranie. Tępy ból wypełnił ją całą i pozwolił by na chwilę straciła przytomność. 
   Jej ojciec dalej stał nad nią z uśmiechem na ustach.
   - Wiesz co? - spytał - Uwielbiam patrzeć na twoje cierpienie. 
  Obrzydziło ją. 
   Mężczyzna wstał z klęczek i osobie ręce. Skinął na Rebbecę, która stała obok, a potem odwrócił się do Christophera. 
   - Czas skończyć to wszytko.
Christopher uniósł Biankę za ramiona i przeniósł na koniec wzgórza, gdzie zaczynała się tama, a na dole wola płynęła w zawrotnym tempie. Bianka przełknęła ślinę i spojrzała na twarz blondyna.
   - Dlaczego to robisz? - spytała.
   - Nie twój interes - warknął i szarpnął nią, powodując, że rana na nowo się otworzyła. Cichy jęk Bianki przeciął powietrze. - Po co mam ci mówić jak niedługo i tak umrzesz?
   Dziewczyna przymknęła oczy i czekała na śmierć, lecz głośne warknięcie spowodowało, że musiała otworzyć oczy i spojrzeć na brązowego wilka, stojącego nieopodal niej i Christophera. Obnażał wściekły kły i warczał. Christopher uśmiechnął się i popchnął Biankę do przodu. Dziewczyna krzyknęła i uderzyła o skałę wystającą ze wzgórza. Przynajmniej nie wpadła do wody. Warczenie na wzgórzu narastało, a Biankę ogarnęła ciemność. 


~~*~~


   Obudziła się chyba nad ranem, ponieważ na to wskazywały promienie słoneczne wchodzące przez okno wprost na jej ciało. Dziewczyna przetarła oczy i powoli podniosła się do pozycji siedzącej. Jej ramię zostało zabandażowane, a na czole wyczuła kilka szwów. Chwiejnie stanęła na nogi i zeszła po schodach wprost do salonu gdzie siedzieli wszyscy White'owie. Nawet cała sfora pomieściła się na podłodze. Alex gwałtownie wstał z kanapy i ruszył do partnerki, by przyciągnąć ją w mocnym uścisku. 
   - Cieszę się, że wreszcie się obudziłaś - mruknął w jej włosy.
   - Co się stało? - spytała odsuwając się od niego delikatnie. 
   Wszyscy jak najszybciej wyszli, zostawiając sam na sam Alexa i Biankę. 
   Chłopak westchnął i poprowadził rudowłosą do kanapy. 
   - Paulus, twój ojciec o mało co cię nie zabił. Ale nie martw się, nie żyję. Przybiegliśmy trochę za późno i zostałaś ranna. Rebbeca uciekła a Christopher stanie przed Radą. 
   Bianka położyła swoją dłoń na drgających ustach chłopaka. Posłała w jego stronę uspakajający uśmiech. 
   - Jakim cudem mnie znaleźliście? Paulus mówił, że sprawił, że mnie nie usłyszycie.
   - Jego moc była za słaba, żebyśmy się nie zorientowali co się dzieje. Boże... Tak bardzo się o ciebie bałem. A-a kiedy zobaczyłem, że leżysz nieprzytomna ...
   - Ciii...- Bianka przyciągnęła go do piersi i mocno przytuliła - Już wszytko dobrze. Już nic nam nie grozi. 



Od Autorki: Siemka. Tak dawno mnie tu nie było. Jakoś wykrzesałam rozdział i muszę wam powiedzieć, że to już koniec opowiadania. W przyszłym tygodniu pojawi się krótki epilog i Bye Bye :( Minął już prawie rok od rozpoczęcia i teraz się to wszystko kończy... Więc komentujcie !