poniedziałek, 30 czerwca 2014

22. Część II

   Następny dzień.
   Popołudnie.
   Ren i Erik White weszli do swojego rodzinnego domu, nie zaszczycając spojrzeniem swojego ojca. Ominęli go jakby go nie dostrzegli. Matthew trzymając drzwi szeroko otwarte, zaprosił gestem dłoni by dwie kobiety weszły do środka. Amy i Caroline. Kiwając uprzejmie głowami postawiły krok w głąb domu. Chwilę potem zaczęły się snuć za braćmi jak cienie. Wszyscy spotkali się w salonie, gdzie Clarissa przyniosła herbatę i ciasteczka. Nikt się nie odzywał dopóki każde z nich nie usiadło. Matthew przesunął po stole białą kartkę z imieniem Bianki.
   Przełykając ślinę wzięła ją do ręki i powoli otworzyła. Ukazały jej się pochyłe zdania, napisane starannym pismem. 
   Spojrzała na Matthewa pytająco.
   - Nikt z nas tego nie czytał.
   To jej wystarczyło. 
   Drżącym głosem zaczęła czytać na głos to co głosił list. Nie miała żadnych tajemnic przed Alexem, a co bardziej przed jego rodziną:
   " Droga Bianko.
   Pewnie mnie nie znasz, ale wiedz, że ja znam ciebie. Obserwowałem cię odkąd zniknęłaś mi z oczu. Może cię to przeraża, ale to prawda. Na każdym kroku ktoś cię obserwował. Musiałem cię mieć pod kontrolą. Niestety, kiedy zabrali cię do domu dziecka, już nie było tak łatwo. Ale ułatwiłaś mi to ty i Matthew. 
   Ten staruch dobrze mnie zna i pewnie domyśla kim jestem. Wracając. Kiedy przyjechałaś to Gerahomy, wszystko stało się łatwiejsze. Stałaś się dobrym celem. Miałem dużo okazji by cię zabić. Bo o to właśnie zawsze chodziło. Nie to, że byłem zazdrosny o to jak dużo uwagi poświęcała ci Estera, chociaż byłem, bo wiedz, że kochałem ją nad życie, była jedyną kobietą, która się dla mnie liczyła. 
   Ale był ważniejszy powód do zabójstwa ciebie. Nigdy nie chciałem mieć dziecka. Pokrzyżowałaś mi plany, Bianko. Nawet zatrudniłem twoją przyjaciółkę, ale nie spisała się za dobrze. Ale bądź pewna, że w najbliższym czasie ty i wszyscy ci najbliżsi będą cierpieć, a to tylko przez ciebie. Niedługo się spotkamy.
   Twój ojciec."
   Bianka długo jeszcze wpatrywała się w kartkę. Drżały nie tylko jej ręce, a całe ciało. 
   "Niedługo się spotkamy" - brzmiało to jak zwiastun śmierci i pewnie tak było. 
   Dziewczyna zgięła kartkę na pół i schowała pośpiesznie do kieszeni spodni. Nie miała odwagi spojrzeń do góry i spotkać się ze wzrokiem Matthewa ani Clarissy. 
   W głowię się jej nie mieściło, że własny ojciec chce ją zabić i to z jakiego powodu ?!
   Ma zamiar ją zabić dlatego, że żona nie zwracała na niego uwagi. To dopiero powód !
   Odchrząknęła i wzięła łyk herbaty, a gorąca ciecz rozlała się jej po gardle. Poczuła lekkie szturchnięcie i odwróciła się do Amy, która patrzyła się na nią troskliwym wzrokiem. 
   - Wszystko w porządku? - spytała przyjaciółka.
   - Taa, wszystko jest w porządku - odpowiedziała Bianka ostrym głosem, a po plecach Amelie przeszedł dreszcz - Oprócz tego, że mój ojciec psychol, chce mnie zabić. I ten list ani trochę nie wygląda jak ostrzeżenie. Jego zamiary są pewne !
   Nikt jeszcze nie widział Bianki tak rozgniewanej. Być może wydawała się z pozoru sierotką Marysią*, ale w środku była najprawdziwszym wulkanem, który właśnie wybuchł.
   - Nic  nie jest w porządku - krzyknęła ponownie rudowłosa.
   Alex nie mogąc już słuchać jej krzyków, przyciągnął ją do siebie w mocnym uścisku. Chwilę potem słychać było szloch Bianki. Wszyscy wiedzieli, że boi się tego co nadejdzie. 

~~*~~

   Ten sam dzień i ten sam czas.
   Gdzieś na obrzeżach Gerahomy.
   Blondyn wszedł do obskurnego klubu, gdzie miał się spotkać ze swoim szefem. W powietrzu unosił się smród alkoholu i potu. Mimo, że było południe, impreza na której był trwała w najlepsze. Zaczął rozglądać się za powodem dla którego tu przyszedł. Znalazł go nad wyraz szybko, lecz dostanie się do niego był trudne. Dwójka wielkich mężczyzn zastąpiła mu drogę, posyłając mu ostre spojrzenia. 
   Chłopak warknął, ukazując białe kły. Zirytowani ochroniarze, spojrzeli na szefa. On kiwnął głową dając znak by wpuścili blondyna. Przechodząc koło ochroniarzy, chłopak szturchnął jednego w ramię. 
   Chwilę potem siedział na skórzanej kanapie koło dobrze zbudowanego mężczyzny. 
   - Mam nadzieję, że wypełniłeś zadanie tak jak cię prosiłem. - odezwał się gruby głos.
   Chłopak kiwnął głową. 
   - Dobrze. W nagrodę puszczę się wolno, Christopherze. 
   Koło nich zabrzmiał melodyjny śmiech. Na ustach Christophera pojawił się grymas i odwrócił się do dziewczyny.
   - To co on dostał jest niczym w porównaniu do tego co zrobię ja. -odezwała się blondynka. 
   Christopher obrzucił karcącym wzrokiem jest długie nogi i wyeksponowany biust. Mężczyzna siedzący koło nich nachylił się do przodu. Kruczoczarne włosy okalały jego owalną twarz,a zielone oczy wpatrywały się z wyraźną irytacją w dziewczynę. 
   - Jeżeli znów nie wywiążesz się z powierzonego ci zadania, będę zmuszony cię zabić. - groza w jego głosie przyprawiła ją o gęsią skórkę - Masz ostatnią szansę, Rebbeco. 

* Nie chciałam nikogo urazić z tą "sierotką Marysią" :)


Od Autorki:Hej :) No i jest następny rozdział, trochę krótki ale jest. Kochani, zbliżamy się do końca opowiadania, tak więc zapraszam do komentowania,czytania i oceniania moich innych opowiadań. Taki niusss : W wakacje zabieram się za pisanie następnego opowiadania fantasy/romance. Tym razem ze smokami XDPozdrawiam :*

czwartek, 5 czerwca 2014

21. Część II

Godzinę póżniej do domu Alexa przyjechał Matthew. Gniew był widoczny na jego twarzy. Bianka dalej wtulała się w ciało Alexa, jakby był jej podporą, jej jedyną deską ratunku, jej ucieczką od rzeczywistości. Clarissa szybko podeszła do męża i wyciągnęła go z kuchni.
Za nimi było słychać podniesione głosy i to jak kobieta stara się wytłumaczyć całą sytuację. Ruda spojrzała na Alexa i uśmiechnęła się ciepło, chcą rozweselić jego chmurną twarz.
Nic. Dalej wpatrywał się w miejsce gdzie zniknęli jego rodzice. 
-Ej - Bianka szturchnęła go lekko, a dopiero wtedy przeniósł na nią wzrok. - Co się stało?
Chłopak pokręcił głową.
-Nic, absolutnie nic. Oprócz tego że mój dawny przyjaciel, wszedł sobie tak normalnie do mojego domu. - warknął.
Dziewczyna była zaskoczona jego zmianą. Widziała jak ze złości pociemniały mu oczy, a jego mięśnie napięły się pod czarną koszulką.
Odsunęła się od niego na bezpieczną odległość spotykając jego wzrok.  Splotła ręce na piersi i podeszła do okna, oglądając to co było na zewnątrz. Nie minęło dziesięć sekund ,a na jej biodrach pojawiły się duże męskie dłonie. Nie odwróciła jednak wzroku.
To prawda, Christopher włamał się do jego domu, ale nie powinien wyładowywać swojej złości na niej. Oboje to doskonale widzieli. 
Ciepły oddech otulił jej szuję ,a silne ramiona przyciągnęły ciało Bianki do Alexa. Zamruczał jej do ucha, wiedząc jak bardzo to lubi.
- Przepraszam, ja po prostu... - westchnął - Ja po prostu już nie daję sobie rady z całym tym chaosem. No wiesz, wataha, rodzina i Christopher ...
-I ja - wtrąciła Bianka odwracając się twarzą do chłopaka - Przyznaj to. Jestem na ciebie ciężarem. 
Oczy Alexa podwoiły swój rozmiar. Zaczął plątać się w swoich słowach.
- Co? Nie... Ja nie ... Nic takiego nie powiedziałem.
-Oczywiście ,że nie. Ale na pewno tak myślisz.
White otwierał już usta, kiedy do kuchni wszedł Matthew. Nie trzeba dopowiadać ,że jego złość widać było z kilometra. 
-Kto go do cholery jasnej tu wpuścił?! -krzyknął.
-Nikt go nie wpuścił, sam sobie wszedł, jeszcze nie wiem jak, ale się dowiem. - odpowiedział spokojnie Alex ,wiedząc że tylko spokojem ujarzmi swojego ojca. 
- To się najlepiej dowiedz. I to jak najszybciej, bo nie mam najmniejszego zamiaru denerwować się za każdym razem, kiedy ten smarkacz wejdzie ci w paradę.

~~*~~

Kilka minut póżniej Matthew wyszedł razem z Clarissą ,która jak cień ciągnęła się za nim. Obserwowała to Bianka wyglądając za okno, a w jej oczach pojawiły się łzy. Pomyślała, że nie chciałaby być jak Clarissa - nie chciała być tylko dodatkiem lub pocieszeniem. No bo jaki to by miało sens. Jej zdaniem związek bez miłości nie był związkiem. 
Głowa Alexa wysunęła się z kuchni ,a oschły głos dotarł do uszu dziewczyny.
-Chodź, zrobiłem śniadanie.
Bianka z ociąganiem ruszyła do kuchni. 
Napięcie między nimi było wręcz namacalne, jednak nikt nie chciał tego przerwać.
Bianka była na to za dumna, a Alex...
Kiedy weszła do pomieszczenia, zapachy uderzyły w nią ze zdwojoną siłą i przyprawiły o zawrót głowy. Usiadła na krześle naprzeciwko Alexa. Wzięła do ręki widelec i zaczęła kroić kotleta, by po chwili włożyć go do ust. Nikt się nie odzywał, a jedynie słychać było odgłosy uderzeń sztućców o talerze. Kilka razy chłopak spoglądał zza gęstych rzęs na swoją partnerkę, niestety ona była zbyt zajęta jedzeniem, by to zauważyć.
Po zjedzeniu odniosła jak najszybciej talerz i już miała wychodzić, kiedy zatrzymał ją cichy głos Alexa.
-Bianko... - być może i był przepełniony smutkiem, ale nic nie mogło się z tym równać ,kiedy te same uczucia ,tym razem mocniejsze pojawiły się w sercu Bianki.
Dziewczyna zacisnęła usta w prostą linie i odwróciła się. Obrzuciła Alexa zmęczonym wzrokiem i zwiesiła ramiona. Było to dla niej tak samo trudne jak dla niego.
- Nie mam siły by się z tobą kłócić. Ja ci już powiedziałam co miałam do powiedzenia. - westchnęła, patrząc wszędzie tylko nie na partnera - Powinieneś to przemyśleć, w spokoju.
- Nie wyjaśniliśmy sobie nic. Powiedziałaś tylko coś co nie jest prawdą. - warknął brunet.
Dziewczyna prychnęła pod nosem. 
- "Coś co nie jest prawdą"? Masz mnie za idiotkę?! - krzyknęła. Wiedziała, że mężczyzna nigdy nie zrozumie kobiety. - A to jak wymieniałeś ślinę z Rebeccą, też nazwiesz nieprawdą? 
Alex nie spuszczał wzroku z Bianki. Miał chyba nadzieję,że zapomniała o tym incydencie w blondynką w jego domu. 
- Tak, to też jest kłamstwo. Wszystko zdarzyło się kiedy weszłaś do domu. Rebecca to usłyszała i mnie pocałowała. ONA nie JA !
- I myślisz ,że w to uwierzę? Alex ona cię kocha i ty ją na pewno tez. Nie wiem dlaczego myślałam, że mogłabym być dla ciebie tak samo dobra jak ona. - przy każdym słowie głos Bianki załamywał się by zamienić się w szloch.
Alex widząc to podszedł powoli i ostrożnie do partnerki , ujął jej twarz, podnosząc by spojrzała w jego oczy. Potem powiedział dobitnie :
- Nikt nie jest ważniejszy od ciebie. Zawsze i do końca mojego życia będę cię kochał - złapał jej dłoń i położył na klatce piersiowej ,gdzie biło jego serce. - Będę cię kochał, dopóki ono będzie bić. 
Kąciki ust Bianki podniosły się w nikłym uśmiechu, a jej ręce objęły szyję bruneta i przyciągnęły jego głowę do siebie, by złożyć delikatny pocałunek na jego wargach. 
Czuła na ustach uśmiech Alexa, który przyciągnął ją bliżej siebie. Jeżeli bliżej się dało. 
Tych słów właśnie potrzebowała. Potrzebowała dowodu na jego miłość.

Od Autorki: 
Boże... Ile mnie tu nie było? Z miesiąc? Dwa? 
Bardzo ,ależ to bardzo was przepraszam po prostu nauka mnie przyćmiła i nie miałam czasu by napisać rozdział. Mam nadzieję że się wam podobał, bo mi nie za bardzo. Moim zdaniem zachowanie Bianki jest... dziwne. Kobieto zdecyduj się wreszcie czy chcesz go mieć czy nie. Liczę na DUŻO KOMENTARZY !!!! 
Pozdrawiam i całuję :*