-No nie przesadzaj.
-Żaden zakichany kocur nie będzie mieszkał w moim domu.
Bianka od kilku minut kłóciła się z Alexem co do tego że Mruczuś zamieszka razem z nimi. Dziewczynie nie przeszło nawet przez myśl żeby porzucić tego kotka.
Brunet zwyczajnie nie lubił kotów. Z założonymi rękami i naburmuszoną miną ,ciskał w Biankę piorunami.
Brunet zwyczajnie nie lubił kotów. Z założonymi rękami i naburmuszoną miną ,ciskał w Biankę piorunami.
-Ale dlaczego? -zajęczała.
-Ponieważ to kot a my jesteśmy Zmiennokształtnymi.
-No i co z tego?! Ja jakoś mieszkałam z nim i nic mi się nie stało.-prychnęła.
Chłopak pokręcił głową.
-No proszę.- popatrzyła na niego,robiąc dziubek i zaczęła mrugać.
-Nie, nie i nie! -krzyknął - I nie patrz się tak na mnie.
Dziewczyna nie przestawała.
Kiedy tak na nią patrzył nagle cały opór zniknął. Tak jakby wzięła nad nim kontrolę i robiła z nim co zechce.
Westchnął zrezygnowany.
-No dobra.
Głośny pisk z ust Bianki doprowadził do zakrycia przez Alexa uszu. Dziewczyna zaczęła śmiesznie podskakiwać i klaskać.
Szybko przestała kiedy zauważyła że brunet patrzy się na nią rozbawiony.
Szybko przestała kiedy zauważyła że brunet patrzy się na nią rozbawiony.
-Powinienem się martwić ?-spytał.
W odpowiedzi dostał dźwięczny śmiech .Ale to nie był śmiech Bianki .
Dziewczyna patrzyła na coś za jego plecami przez co szybko się odwrócił napotykając rozbawiony wzrok jego matki.
Dziewczyna patrzyła na coś za jego plecami przez co szybko się odwrócił napotykając rozbawiony wzrok jego matki.
-Widzę że dobrze się bawicie.
-Właśnie debatowaliśmy na temat czy te sierściuch ma zamieszkać z nami- Alex wskazał na zwierzę ocierające się o nogę Bianki.
Clarissa parsknęła śmiechem widząc obrzydzenie na twarzy syna.
-Mam rozumieć z twojego podejścia -kot zostaję?
-Ta. -westchnął.
-A gdzie tato? -spytał gdy zauważył brak Matthewa.
-Nie mógł pomóc , ponieważ ma właśnie zebranie ze starszyzną -wyjaśniła kobieta.
Pokiwał głową.
-Alexandrze mogłaby z tobą na chwile porozmawiać? -Clarissa pokazała na drzwi za sobą.
Brunet zmarszczył brwi.
Zawsze kiedy jego matka używała jego pełnego imienia to znaczyło że stało się coś poważnego. Spojrzał na Biankę przepraszający wzrokiem i ruszył za matką.
Zawsze kiedy jego matka używała jego pełnego imienia to znaczyło że stało się coś poważnego. Spojrzał na Biankę przepraszający wzrokiem i ruszył za matką.
Kiedy znaleźli się na zewnątrz Clarissa zatrzasnęła drzwi i spojrzała na syna gniewnie.
-O co chodzi?- spytał.
-O co chodzi?! -krzyknęła. -Kiedy masz zamiar jej powiedzieć? Wiesz że jeżeli nie dowie się prawdy jak najszybciej to może się dla niej źle skończy.
-Tak wiem. Po prostu nie potrafię jej tego powiedzieć.
Kobieta przetarła dłonią twarz po czym skupiła się na synie.
-Może to ja powinnam jej to powiedzieć ?
Chłopak podrapał się po szyi ,opierając się o framugę drzwi tarasowych.
-Nie wiem . Ja na pewno jej tego nie powiem.
-Czyli ja jej to powiem .Sprawa załatwiona. A teraz chodź pomóc Biance w przenosinach.
Clarissa i Bianka pakowały do pudeł pozostałe rzeczy ,które potem miały przynieść do domu Alexa. Obie bardzo dobrze się dogadywały .
Jak matka z córką. Clarissa postanowiła porozmawiać z dziewczyną na spokojnie ,kiedy będą same. Zdawała sobie sprawę że temat ,który chciałaby poruszyć bedzię bolesny dla Bianki, ale wiedziała ze dziewczyna musi o tym wiedzieć.
Jak matka z córką. Clarissa postanowiła porozmawiać z dziewczyną na spokojnie ,kiedy będą same. Zdawała sobie sprawę że temat ,który chciałaby poruszyć bedzię bolesny dla Bianki, ale wiedziała ze dziewczyna musi o tym wiedzieć.
Kiedy skończyły ,zmęczone opadły na kanapę .Jednocześnie przetarły dłońmi twarz i wzięły łyk wody mineralnej.
Po kilki minutach ciszy ,Clarissa ujęła rękę rudowłosą ,która spojrzała na nią zdziwiona.
-O co chodzi ? -zaniepokoiła się.
-Musimy porozmawiać. -kobieta spojrzała na nią poważnie.
-Jasne. Chodzi o Alexa?
-Nie, nie,nie. Nie chodzi o Alexa. -uspokoiła ją -Kim byli twoi rodzice?
Twarz Bianki od razu spochmurniała
. Nie lubiła mówić o swoich zmarłych opiekunach.
. Nie lubiła mówić o swoich zmarłych opiekunach.
-Moja mama była gospodynią domową a tato myśliwym- odpowiedziała tylko dlatego by kobieta dała jej spokój.
-Pamiętasz coś z dzieciństwa?
-Oczywiście ,że tak.
-Pamiętasz swoją mamę?
Rudowłosa skinęła głową.
-Jaka była? -spytała Clarissa.
-Była wspaniałą matką.Zawsze mi pomagała ,troszczyła się. Dlaczego pytasz?
Kobieta zignorowała jej pytanie.
-A czy kiedykolwiek ci coś zabraniała?
Bianka zamyśliła się.
-Tak ,wychodzenia z domu.
-A zastanawiałaś się dlaczego to robiła?
Na chwile zapadła grobowa cisza. Bianka nigdy o tym nie myślała. Myślała że tak robi każda matka. Myślała że to dlatego że się o nią martwi.
-To nie była twoja matka.
Oczy rudowłosej rozszerzyły się.
-Co?
-To nie była twoja matka. -powtórzyła Clarissa.
-O czym ty mówisz?! -wstała gwałtownie z kanapy.
-Mówię prawdę . Wiem że to dla ciebie trudne ale to prawda .Zostałaś wykradziona ze szpitala.Od razu po narodzeniu. Twoja biologiczna matka Estera McConnary szukała cię ,choć z negatywnym skutkiem.Musisz mi uwierzyć.
W oczach Bianki zebrały się słone łzy,które po chwili spłynęły po jej policzkach. Skryła się za włosami i patrzyła nieprzytomnym wzrokiem przed siebie.
Nie wiedziała czy wierzyć Clarissie czy nie. Ale przecież ta kobieta po co miałaby ją okłamywać.
Nie wiedziała czy wierzyć Clarissie czy nie. Ale przecież ta kobieta po co miałaby ją okłamywać.
-A mój ojciec? -wyrwało jej się.
Kobieta westchnęła.
-Twój ojciec był dość sceptycznie do ciebie nastawiony.Uważał że po twoich narodzinach twoja matka przestała go kochać. Nie pomagał nawet w poszukiwaniach.
Młoda McConnary słuchała jej uważnie ,układając sobie wszystko w głowie. To było takie nierealne. Tyle lat żyła w kłamstwie.
-Wiedział o tym Alex? -spojrzała na Clarissę .W głębi duszy modliła się o negatywną odpowiedz.
Kobieta na jej nieszczęście pokiwała głową.
Bianka zacisnęła pięści i zazgrzytała zębami ze złości. Czyli Alex wiedział. I nie zrobił nic. Zwalił całą robotę na swoją matkę. Tyle razy mówił że ją kocha, że chciałby ją uszczęśliwić.
-A to nie wszys...
Trzaśnięcie drzwiami przerwało Clarissie. Rudowłosa wybiegła z mieszkania a kobieta nie powiedziała jej najważniejszego.
Zła i rozgniewana otarła łzy wierzchem dłoni .Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu Alexa i nakrzyczeć na niego .
Kiedy znalazła się przed budynkiem ,wzięła głęboki oddech i weszła do środka .Wewnątrz królowała cisza co nieco zaniepokoiło dziewczynę.
Kiedy znalazła się przed budynkiem ,wzięła głęboki oddech i weszła do środka .Wewnątrz królowała cisza co nieco zaniepokoiło dziewczynę.
-Alex! -krzyknęła ,ale nie dostała żadnej odpowiedzi.
Przecież paliły się światła i ktoś musiał być w środku. Skierowała się do salonu z nadzieją że tam go znajdzie. I nie myliła się . Był tam ale nie sam. Stała jak przybita gwoźdźmi do podłogi z szeroko otwartymi oczami.
"To nie dzieję się naprawdę" -pomyślała.
"A właśnie że tak"- odezwała się jej wredna strona.
Jej serce pękło na male kawałeczki kiedy nie mogła oderwać wzroku od całującej się pary.
Alexa i Rebecci.
Od Autorki:
Jeżeli są jakieś błędy to przepraszam. Mam nadzieję że rozdział się podoba. To tyle idę się uczyć ,bo jutro szkoła i trzeba się przygotować. Paaa:*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Co????? Jak on mógł? Teraz pewnie będzie się tłumaczył, że to ona go pocałowała... Nie, no dlaczego???? Rozdział jest cudowny :D Czekam oczywiście na kolejny
OdpowiedzUsuńAgan :*
Co on zrobił, ja pierdole....nie no szok kurde. Rozdział świetny, czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuń